Tatry: Rysy od strony słowackiej

Rysy od strony polskiej to jeden z najpopularniejszych celów tatrzańskich wycieczek. To jasne – lubimy zdobywać wszystkie naj, a wyżej w naszym kraju się nie da. W dowolnej chwili możesz wrócić do opisu trasy z Palenicy Białczańskiej na szczyt, a tymczasem pokażę ci alternatywną opcję, Rysy od strony słowackiej. 

Ruszam z Dolnego Śląska wraz z naszą babiogórską grupą Łowców Świtów. Po nieco monotonnej jeździe docieramy do Popradzkiego Plesa. Parking jest już mocno zapełniony, ale trudno się dziwić – jest 14:00. Pierwszy, asfaltowy cel to Popradské Pleso. Zarówno dojście, jak i samo otoczenie jeziora przypomina mi Morskie Oko. Nie mogę się doczekać, aż wkroczymy na nieco mniej uczęszczane tereny słowackiej części Tatr. To podejście mocno daje w kość moim nogom po długim siedzeniu w podróży. Docieramy nad jezioro i odpoczywamy chwilę.

Tu wchodzimy na właściwy, niebetonowy szlak. Wzorem słowackich tragarzy, możemy zabrać ze sobą część schroniskowego zapotrzebowania. Nagrodą jest herbata w Chacie pod Rysami. O tej porze nic już nie zostało, a 50-litrowy plecak i tak uniemożliwiłby mi przeniesienie czegokolwiek w wyższe partie.

Chwilę później dochodzimy nad Żabi Potok i Żabie Stawy Mięguszowieckie, gdzie zatrzymujemy się na uzupełnienie kalorii. Oddycham z ulgą, bo nogi i płuca zdążyły już zaadaptować się do żwawego trekkingu.

Chwilę później krajobraz się zmienia i docieramy do rumowisk skalnych, które towarzyszą nam do końca wędrówki. W tym miejscu muszę wspomnieć o słynnych i szeroko komentowanych “schodach na Rysy”. To po prostu kilka poziomych schodków, które dodano do innych zabezpieczeń na tym fragmencie szlaku. Skała jest tu mocno nachylona, a dzięki temu ułatwieniu możemy sprawnie przejść dalej. Niepotrzebnie rozdmuchana afera.

Ta część to jedyna, poza kondycyjną, trudność w drodze na szczyt. Reszta to po prostu mozolna wspinaczka pod górę.

Wreszcie docieramy do Królestwa Rysów i jego siedziby, jakim jest Chata pod Rysmi. Jej otoczenie sprawia, że trudno się nie uśmiechnąć. Począwszy od przystanku na żądanie, przez ostrzeżenie na temat obuwia, a skończywszy na specjalnie wydzielonych miejscach dla wegetarian.

Moja sałatka z hummusem smakowała w tym otoczeniu wybornie.

Oczywiście nie zabraknie tutaj zdjęcia najsłynniejszej toalety w Tatrach.

I najsłynniejszego przystanku na żądanie.

Po 15 minutach odpoczynku lecimy dalej, by zdążyć na zachód słońca. Od Chaty do szczytu dzieli nas jeszcze godzina marszu. Mocno się chmurzy. W tym momencie rozpoczynam dialog z Tomkiem, który przejdzie do historii tego wyjazdu:

– Wiesz, to chyba będzie takie symboliczne klepnięcie szczytu.
– Trochę wiary.

Docieramy na Rysy, a chmury zaczynają tańczyć. Zaczynam wierzyć, że coś z tego będzie. Co wyszło? Zobaczcie sami, bo w słowniku nie ma odpowiednich określeń na tę magię. Oczy mi się spociły i znów poczułam to, co sprawia, że wciąż to robię.

Po godzinie schodzimy do schroniska i powoli szykujemy się do snu, bowiem nad ranem ponownie ruszamy na szczyt, tym razem na wschód słońca. Tu znowu wyrażam swoją wątpliwość.

– Tomek, ale dwa razy to chyba nam się nie trafi takie cudo, co nie?
– Trochę wiary.

Kilka godzin później ponownie pniemy się w górę w mozolnym marszu. W oddali widać już rozpoczynający się nowy dzień – czuję, że będzie ładnie. Nie mylę się. Jest bardzo zimno, ale to, co widzę sprawia, że robi mi się cieplej na sercu. Obserwowanie świata, który budzi się do życia zawsze bardzo mnie wzrusza – myślę sobie, że mam duże szczęście, mogąc doświadczać tych chwil tak często.

Po śniadaniu w schronisku schodzimy w kierunku Popradskiego Plesa, gdzie czekają na nas zaparkowane auta. Ruszamy w dłuuuugą i pełną korków podróż do Wrocławia. Nie przeszkadza mi to, bowiem myślami jestem jeszcze na wysokości 2 503 m.n.p.m. I mam tak jakby… więcej wiary.

Informacje praktyczne:

Trasa:

Parking: 

Płatny 6 euro za dobę. Znajduje się tuż przy szlaku nas staw.

Wstęp do parku: bezpłatny

Trudność szlaku: 

W porównaniu do podejścia od polskiej strony ten szlak jest nieporównywalnie łatwiejszy. Trudność polega tu głównie na konieczności wypracowania odpowiedniej kondycji. Ekspozycja jest minimalna, a fragment z zabezpieczeniami to maksymalnie 10 minut całej trasy. Jeśli chcesz wejść na Rysy po raz pierwszy i zastanawiasz się, którą opcję wybrać – słowacka wersja będzie tą właściwą.

Ubezpieczenie:

Wsparcie HZS w słowackiej części Tatr jest płatne, zatem obowiązkowe będzie wykupienie ubezpieczenia. Po co? Na przykład po to, byś nie musiał organizować zrzutki na transport medyczny do Polski, a uwierz mi, zdarza się, że są to ogromne sumy. Przeczytaj dokładnie warunki i sumy na polisie ubezpieczeniowej, a, jeśli nie wiesz, z czym to się je, to napisz do mnie – pomogę.

Nocleg:

Nocleg w Chacie pod Rysami wymaga wcześniejszej rezerwacji i kosztuje około 30 euro za dobę. Nie ma czegoś takiego jak planowana gleba. W związku z przysługą, którą mi oddano czuję się w obowiązku o tym wspomnieć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *