Beskid Żywiecki: Czantoria i Soszów. Rzecz o mikrourlopach

2020 rok jest specyficzny nie tylko z uwagi na COVID-19. To u mnie czas nieustającej rewolucji – zmiana pracy, budowa domu i dość dynamiczny rozwój własnej firmy. O typowym, 2-tygodniowym urlopie nie ma mowy.

Praktykuję więc coś, w co wierzę od lat – mikrourlopy. Krótkie, maksymalnie 3-dniowe wyjazdy i ładowanie baterii. Tak było i tym razem w Beskidzie Żywieckim.

Wraz z Łukaszem wstaliśmy niespiesznie przed 8:00, by godzinę później wyruszyć w kierunku Ustronia. Stamtąd podjechaliśmy wyciągiem w rejon Czantorii Wielkiej. Tak, wyciągiem. Ten wyjazd nie miał na celu robienia dziesiątek kilometrów. Chodziło o celebrowanie natury, pysznego piwa i ciszy.

Mikrourlop

To kwintesencja mikrourlopu. Brak pośpiechu, całkowite odcięcie się od pracy i bycie tu i teraz. Czasem odnoszę wrażenie, że dzisiaj to rzadkość. Od początku mojej działalności z klientami kontaktuję się wyłącznie mailowo. Żadnego messengera, żadnych telefonów. Dzięki temu w prosty sposób wyłączam się z trybu pracy, której czas jest u mnie nienormowany.

Po chwili celebracji na Czantorii Wielkiej udaliśmy się w kierunku Soszowa. Szliśmy wolno, ciesząc się otoczeniem i robieniem zdjęć. Po co się spieszyć?

Soszów Wielki

Na Soszowie Wielkim zapoznałam się z całą ekipą schroniska, dzięki czemu od razu poczułam, że wrócę tu szybciej niż później. Pyszne pierogi, dobre, kraftowe piwo i brak zapowiadanej gwałtownej burzy – idealnie.

Cóż wypić w Beskidach, jeśli nie Beskidy?
Chcę zjeść tu śniadanie!

Pustkowia Wisły

Postanowiliśmy, że nie wracamy do Ustronia i ruszamy zielonym szlakiem w kierunku Wisły. Dalszym etapem zmartwimy się na dole. Cieszyliśmy się jak dzieci – pola, traktory i domostwa na uboczu. Jakby jutra nie było!

Chyba nic na świecie nie opisuje mnie lepiej 🙂

Na Skolnitach trafiliśmy na nieco bardziej jarmarczne okolice, któr zdawały się nie współgrać z otoczeniem, ale skorzystałam z okazji i zamówiłam sobie dwie gałki pysznych lodów. Nieopodal znajdują się singletracki, z których chętnie korzystali rowerzyści.

Ostatni etap wędrówki był najbardziej wymagający, bowiem w całości prowadził przez betonowe bloki. Moje nogi, kochające leśną ściółkę, cierpiały, jednak otoczenie wynagradzało niewygody.

Chcieliśmy wstąpić do Browaru Wisła, by nabyć coś na pamiątkę, ale okazało się, że właśnie odjeżdżał bus do Ustronia, więc uznaliśmy, że zostawimy sobie pretekst do szybkiego powrotu.

Mimo jednego, krótkiego dnia, naładowałam swoje akumulatory na maksa. Krótka trasa, brak pośpiechu i dobre towarzystwo na pewno to ułatwiły. Jeśli z jakiegoś powodu nie możesz wziąć urlopu, zrób sobie mikrowyprawę. Wieczorem w środku tygodnia lub w weekend. Nie pożałujesz.

Comments

  1. wakacyjna

    mi się trafił ostatnio miniurlop w górach razem ze znajomymi 🙂 oni wyhaczyli noclegi koło wyciągu w Murzasichlu (wszyscy szusujemy na snowboardach) za pół ceny, więc nie mogliśmy stracić takie okazji na weekend 🙂 a w stronę Czantorii na pewno też się wybiorę 🙂

    1. Post
      Author
    1. Post
      Author

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *