GWSC – puchar świata w pływaniu zimowym. Gdynia 2025.
Kiedy zanurzam się w wodzie, oddech na chwilę zamiera. 3,6 stopnia – niby człowiek wie, czego się spodziewać, ale ciało zawsze reaguje tak samo: szok, szybsze bicie serca i ta chwila, gdy organizm adaptuje się do zimna. Nad głową błękitne niebo i słońce, na brzegu kibice szczelnie owinięci w kurtki, a my – w samych strojach kąpielowych i czepkach – gotowi do startu w GWSC 2025.
Puchar Świata w pływaniu lodowym to nie tylko rywalizacja, ale też test własnych granic. Odczuwalna temperatura -9 stopni, ale tu liczy się coś więcej niż chłód – prędkość, technika i wytrzymałość. Woda jest niespokojna, bo mocno wieje – każdy ruch musi być przemyślany. Sędzia daje sygnał. Ruszamy. Zapraszam na relację z GWSC: Gdynia Winter Swimming Cup 2025.
Ponieważ nie jestem i prawdopodobnie nigdy nie będę sprinterką, plan na swoje starty na dystansie 25 i 50 metrów miałam minimalistyczny: regularna adaptacja do zimna oraz praca nad techniką i prędkością, którą wykorzystam potem w triathlonie. Do tego raz w tygodniu (niedziela) krótka sesja pływania w wodach otwartych.
Plan był świetny, jednak już na początku stycznia grypa typu A i jej następstwa wykosiły mnie z aktywności na długie 3 tygodnie. Przy zatkanych zatokach nie było mowy o pływaniu, więc na zawodach musiałam grać tymi kartami, które dostałam.
Zimno, zimniej!
Prognozy nie pozostawiały złudzeń – zimno i silny wiatr. Moje frywolne letnie ponczo było niecodziennym wyborem, ale jak lodowe pływanie, to lodowe pływanie. 😁 Bardzo polecam ten model – świetnie wchłania wodę i nie wymaga używania ręcznika po morsowaniu/pływaniu.


Pierwszy raz na GWSC: 50 m kraulem
Pierwszy start podczas GWSC totalnie położyłam. Niestety mam nawyki z pływania długodystansowego, kiedy bez pospiechu wynurzam sobie głowę i sprawdzam pozostały dystans, bo nigdzie mi się nie spieszy. Przy pływaniu tak krótkich odcinków nie ma miejsca na jakiekolwiek wytracanie pędu. Mimo wszystko byłam bardzo pozytywnie zaskoczona tym, że moja adaptacja do zimna była wzorowa, choć w dniach poprzedzających start obcowania z niskimi temperaturami było niewiele.

GWSC odsłona druga: start na 25 m
Zapisałam się na dwa dystanse, ponieważ założyłam, że jeśli coś pójdzie nie tak, to zawsze będę mogła wyciągnąć wnioski i nanieść poprawki jeszcze tego samego dnia. Dokładnie tak się stało. Tym razem nie popełniłam już błędu rozglądania się podczas płynięcia i dałam z siebie maksa. Niestety wydolność po grypie nie jest najlepsza, ale mam świetny punkt wyjścia do startu za rok. Tuż po wyjściu z wody powiedziałam: zrobiłam najlepiej jak mogłam i dziś podtrzymuję to zdanie.

Debiut zaliczony!
Mimo licznych przeszkód po drodze, bawiłam się wspaniale. Pojechałam do Gdyni bez oczekiwań, wiedząc, że wylosowałam nienajlepszy zestaw kart. Chciałam jednak wycisnąć z tego weekendu każdą sekundę, która była zwieńczeniem mojej zimnej drogi. Pierwszy raz do lodowatej wody weszłam w 2018 roku, dość szybko zaczęłam pływać, bo nudziło mnie stanie. W sezonie 2024/2025 po raz pierwszy zaczęłam wykonywać treningi kraulem i teraz czuję, że wszystkie puzzle są na swoim miejscu. Wchodzę głębiej.
