Góry Wałbrzyskie: Trójgarb

Moja izolacja po najmodniejszej chorobie sezonu zakończyła się w piątek. W sobotę o 4:45 zadzwonił budzik. Nie chciałam stracić ani chwili.

Znowu w drogę, w drogę trzeba iść, w życie się zanurzyć…

Budka Suflera – Jest taki samotny dom

Szybko rozgrzałam samochód i ruszyłam we mgle. Tym razem wybrałam Trójgarb. Liczyłam się z tym, że widoczność będzie słaba. To nic. Wracam do życia. Do swoich normalnych zachowań: leżenia na ziemi z aparatem i łez wzruszenia.

Na szczyt dotarłam nieco po wschodzie słońca, który oglądałam z okien samochodu. Wiedziałam, że powinnam jak najszybciej ruszyć w kierunku szczytu, ale pierwsze przymrozki mnie zachwyciły, sprawiając, że oddałam się sięgania gleby zamiast nieba.

Leśne chwile

Światło malowało obrazy, których mój mózg sam by nie wymyślił. Po tak długiej izolacji przyjęłabym każdą aurę. Czegoś tak wspaniałego się po prostu nie spodziewałam. Dotarcie na Trójgarb nieco się przesunęło.

Trójgarb

Na Trójgarb dotarłam w ostatniej chwili. Chmury przewalały się przez góry w zawrotnym tempie. Chwilami nie byłam w stanie ustawić aparatu, a Chełmiec chował się i wyłaniał na zmianę.

5 minut później

Po tych kilku minutach zrobiło się ciemno. Biorąc pod uwagę moje wyjście po długiej izolacji i pozytywne usposobienie – trzeba przyznać, że po prostu zrobiło się KLIMATYCZNIE. Uznałam więc, że uznam się w inne miejsce, za którym mocno się stęskniłam, ale o tym następnym razem.

To było najpiękniejsze, co mogło mnie spotkać po tych dwóch tygodniach. Spotkanie jesieni z zimą, surowa aura, światło, ja i aparat. I ta cisza, przerywana podmuchami wiatru. Życie jest piękne!

Trasa

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *