Wiedząc, że prognozy na długi są, delikatnie mówiąc, mało optymistyczne, postanowiłam zniszczyć się na zapas już w Boże Ciało. O tym, że niszczenie się zrozumiałam zbyt dosłownie – później. Wybór padł na Karkonosze, które sprawdzają się zawsze, gdy chcę wyjechać na jeden dzień i zrobić konkretną pętlę.
Ze Szklarskiej Poręby kieruję się żółtym szlakiem ku Starej Drodze i dalej do schroniska Pod Łabskim Szczytem. Choć trasa ta wygląda mało wymagająco, jest wręcz przeciwnie – to właśnie tutaj nogi zmierzą się dziś z największą sumą przewyższeń.
Czas na chwilę odpoczynku przy eksplorowaniu Kukułczych Skał. To trzy 7-metrowe formacje, z których rozpościera się fantastyczny widok na Szrenicę i okolice.
![]() |
fot. Łukasz Kubik |
Po chwili marszu docieram do schroniska Pod Łabskim Szczytem, po drodze mijając idealny przykład pozostałości po osobach, które od natury powinny trzymać się najdalej jak to możliwe, a poniższą naklejkę dostać na stałe przyklejoną na durny łeb.
Przerwa w schronisku nie jest konieczna, więc ruszam dalej – ku Śnieżnym Kotłom. Niebo zaczyna się odrobinę chmurzyć i robi się chłodniej. W sam raz na chwilę wytchnienia przy dobrym napoju.
Na tym etapie daje o sobie znać moje mocno przeciążone ostatnimi biegami kolano. Zdaję sobie sprawę, że tym razem nie obędzie się bez powrotu na krzesełko u ortopedy… Nic to – trzeba iść dalej.
Ostatni punkt programu to Wodospad Panczawski – najwyższy w całych Karkonoszach, Sudetach i Czechach zarazem. Wysokie na 148 metrów kaskady stanowią wspaniały punkt widokowy na Karkonosze i Dolinę Łaby. Tylko spójrzcie!
Niestety, w tym momencie rozładowały mi się baterie od aparatu, toteż muszę posiłkować się zdjęciami, wykonanymi telefonem.
Podsumowując – trasa liczy około 23 kilometrów i 1000 metrów przewyższeń w górę oraz w dół. Całość zajmuje około 8 godzin marszu i tworzy pętlę bez konieczności wracania tą samą drogą. Odcinek Szklarska Poręba – Szrenica – Śnieżne kotły opisałam tutaj. A teraz czas na regenerację umęczonych kolan przed kolejnymi startami i długimi wycieczkami.
Comments
Trochę wstyd się przyznać, ale nie znam za bardzo Karkonoszy… Natomiast wszelkie wodospady uwielbiam i chętnie bym kiedyś zobaczyła wodospad Panczawski w pełnej krasi.
Pozdrawiam i życzę wielu pięknych podróży. 🙂
*krasie
Piękną miałaś pogodę na taką wyprawę :). Wodospady uwielbiamy, szczególnie nasza 14-miesięczna córka, która tylko jak słyszy szum wody śmieje się na cały głos. A my razem z nim. W tym roku planujemy odwiedzić wodospady Karkonoszy, bo do nich mamy najbliżej, na razie zaczęliśmy od Wodospadu Podgórnej.
Piękne widoki! 🙂
Mój blog
Zatęskniłam… Za górami, za podróżą. Za miejscem, gdzie byłam tak szczęśliwa i bezpieczna. Wrócę ale już w innej formie. Bo w Karkonoszach jest taki duch, który ciągle czuwa 🙂
Pięknie tam! Zapisuję na najbliższe (albo kolejne, bo dzieci jeszcze małe) lato!
"a poniższą naklejkę dostać na stałe przyklejoną na durny łeb" – lubię Cię 🙂
Super! Uwielbiam polskie góry, najbardziej chyba Beskid Niski. To co mnie zniechęca to tłok w sezonie, chociaż muszę przyznać, że w Karkonosze zaglądam rzadko.
Fajna relacja i fajne zdjęcia.
Z Karkonoszy do tej pory byłam jedynie w Karpaczu