Rudawy Janowickie: Sokolik i Krzyżna Góra
Czy wspominałam kiedyś, że tak zwany przypał to moje drugie imię? Pewnie nie raz. Trasę na Sokolik planowałam zrealizować już zimą 2016 r. Sprawdziłam więc pociągi, mapę, czas przejścia i ewentualne alternatywy na pętelkę do stacji PKP. Nie sprawdziłam tylko jednego – pogody. Drobiazg.
Okazało się, że tego dnia prognozowano śnieżycę, ale to nie wszystko. Drzwi pociągu nie otworzyły się w Trzcińsku, mimo że naciskałam guzik zapamiętale. Chcąc nie chcąc, pojechałam do Wojanowa. Nic to – pomyślałam – zobaczę pałac i wydłużę spacer. Na drodze nie było żywej duszy, z jakiegoś domostwa wybiegły trzy psy, które prawie mnie pogryzły, ale w końcu dotarłam do Szwajcarki. Pogoda była tragiczna, więc weszłam na Krzyżną, by doznać obowiązkowego szczytowania i skierowałam się ku PKP. Gdy widziałam już wymarzoną tabliczkę San FranTrzcińsko, pociąg do Wrocławia odjechał. I tak marzłam sobie kolejne 90 minut…
Szybko zapomniałam o tym pechowym dniu i wróciłam w Rudawy kilkanaście tygodni później. Och, co to był za dzień! Miał być spacer i odpoczynek wśród natury, a okazało się, że było jeszcze lepiej. Czy to w ogóle możliwe? Tak!
Przypadkiem dowiedziałam się, że tego dnia nieopodal foodtrucka Limonka odbywa się występ w ramach inicjatywy Kultura na poziomie. Rozpoczynał się w samo południe, więc głupio było nie skorzystać. Fantastyczne wydarzenie! Nigdy wcześniej nie słyszałam o Francis Tuan, a szkoda, bo zagrali bardzo klimatyczny koncert. Było także coś w moim stylu, bowiem publiczność rzuciła wyzwanie zespołowi – zaśpiewać utwór Ryszarda Rynkowskiego w stylu Black Sabbath. Czy moje serce mogło pomieścić tyle radości?! A przede mną jeszcze trekking przy wspaniałej pogodzie.
Najpierw weszłam na Sokolik, który musiałam odpuścić zimową porą. Coś pięknego. Tego widoku nie zepsuły mi nawet polityczne rozmowy półnagich turystów. Po chwili oddechu udałam się na dół, by odbić na czarny szlak i Krzyżną Górę. Pan, który robił mi zdjęcie, wyraził ubolewanie nad samotnymi wędrówkami, „bo nie ma kto człowiekowi zrobić fotki”. Może to dlatego w zeszłym tygodniu kupiłam selfie-sticka?
Ten dzień miał być wyrównaniem rachunków z innym pechowym wyjazdem. Przypadkiem okazał się jednym z najpiękniejszych w pierwszym półroczu 2017 roku.
Trasa: