Tatry: Rysy od strony polskiej
Przyznacie, że ludzie mają obsesję na punkcie NAJ. Każdy ulega tej magii. Rankingi najbardziej wpływowych ludzi, najpiękniejszych kobiet świata, najwyższych szczytów na Ziemi czy też najszybszych biegaczy z dalekich zakątków. Nie ma w tym nic złego – sama od dawna marzyłam o zdobyciu najwyższego szczytu w Polsce. Tę wiekopomną chwilę zaplanowałam na wrzesień 2016 roku. Rysy! Wreszcie!
Pierwszy dzień mojego urlopu w Tatrach nie wyglądał ciekawie – deszcz, plucha i potok zamiast szlaku. Wybrałam się więc do schroniska w Roztoce i na Rusinową Polanę, by nie marnować ani sekundy.
Prognozy na kolejny dzień były zaskakująco optymistyczne – lampa, upał i bezchmurne niebo. Nie zastanawiając się zbytnio, przygotowałam prowiant i ciuchy, by skoro świt ruszyć z Palenicy ku mojemu marzeniu. Asfalt do Moka jest bardzo nużący, ale tym razem miałam kompana swojej wędrówki, więc minęło zaskakująco szybko. Chwila oddechu, zdjęcia i hop – nad Czarny Staw pod Rysami.
Już od pierwszych chwil trekkingu wiedziałam, że to idealny dzień na wędrówkę. Do tego samego wniosku doszło także wiele innych osób, więc przy Czarnym Stawie było już gwarno. Po chwili przerwy na jedzenie ruszyliśmy z moim partnerem ku przygodzie. Cała trasa przebiegała mozolnie, bo taka właśnie jest – mocno kondycyjna, z dużą różnicą wysokości i stroma. Przy podejściu szczytowym, wraz z zabezpieczeniami w postaci łańcuchów spotkały nas kolejki jak po papier toaletowy! Bezpieczeństwo przede wszystkim, dlatego też w tym momencie zaprzestałam wykonywania jakichkolwiek zdjęć, lawirując między wędrującymi. Ostatnie metry przed szczytem to bardzo mocno eksponowany i wąski teren, zwłaszcza przy takich tłumach, zatem z bardziej szczegółową dokumentacją wędrówki zaczekam do mniej popularnego terminu.
Nie mogę nie wspomnieć tutaj, że spotkałam panią, chyba Niemkę, która schodziła z Rysów w sandałach. Mam wrażenie, że obuwie turystyczne i komentarze na jego temat to taki górski, nudnawy już, evergreen, ale wydaje mi się, że takie buty to jednak lekka przesada. To zdecydowanie nie jest molo w Sopocie i czuję się zobowiązana o tym wspomnieć.
Cały ten dzień szybko zweryfikował moją wizję, że we wrześniu w górach jest już spokojnie. Nade wszystko pragnę pustki, wędrowania w ciszy, chłonięcia każdej sekundy, dlatego też zazwyczaj wybierałam skrajnie niepopularne miesiące – kiedyś musiałam się pomylić. Klimat na szczycie był trochę jarmarczny, ale nic nie było w stanie zepsuć mi jednego z najpiękniejszych dni w życiu. Posiliłam się suchą bułką z pasztetem sojowym, zrobiłam obowiązkowe kilka ujęć i udałam się z powrotem w kierunku Morskiego Oka, by zdążyć przed zmrokiem. Tak już mam z tymi wędrówkami – chłonę łapczywie każdą chwilę w Tatrach i później muszę spinać się przy powrocie.
Drogę do Palenicy wspominam nieciekawie, bowiem moje kolana dawały już mocno o sobie znać. Przy zejściu nogi dosłownie uginały się pode mną, a wiedziałam, że czeka mnie jeszcze monotonny spacer asfaltem. Po szybkim piwie triumfatorów w schronisku udaliśmy się do auta, by wrócić do pensjonatu na zasłużony odpoczynek.
Ten dzień miał być najszczęśliwszym z możliwych, a okazał się jeszcze lepszy, bowiem przy wyjeździe z Palenicy leżał sobie głaz, który na widok świateł samochodu poruszył się leniwie i odszedł w kierunku lasu. Tak, na zwieńczenie tych wspaniałych kilkunastu godzin spotkaliśmy niedźwiedzia! Ledwo pamiętam, co działo się później, bo padłam jak długa. Zmęczenie i masa wrażeń zrobiły swoje, ale Dolina Kościeliska w ramach regeneracji dzień później weszła mi jak złoto. 🙂
A teraz garść informacji praktycznych:
Trasa: Palenica Białczańska – Morskie oko – Czarny Staw pod Rysami – Rysy i z powrotem
Czas przejścia: u mnie 15 godzin bardzo spacerowym tempem „zdjęciowym” z postojami, piwem powrotnym i przede wszystkim staniem w kolejce do wejścia…
Suma przewyższeń: +/- 1500 m. Wstanie z kanapy i wybór takiego celu nie jest więc dobrym pomysłem.
Trudność: Zdecydowanie nie jest to trasa na pierwszą (ani nawet trzecią) wizytę w Tatrach! Subiektywnie – dla mnie była to trudność jedynie kondycyjna, ale jeśli ktoś nie ma doświadczenia wysokogórskiego, to polecam najpierw spróbować wejść na przykład na Szpiglasowy Wierch i zrobić kilka prostszych wejść. Przy podejściu szczytowym trasa na Rysy jest mocno eksponowana, zatem miej to na uwadze, jeśli nigdy nie byłeś w wyższych górach.
Przygotowania: Na pewno polecam przygotować się kondycyjnie przed dłuższym urlopem w Tatrach. W czasie, gdy wchodziłam na Rysy bardzo dużo biegałam i znacznie ułatwiło mi to podejście. Jestem przekonana, że dziś, po kilkunastotygodniowej przerwie w aktywności fizycznej, pokonanie ostatnich metrów nie przyszłoby mi z taką łatwością jak wtedy.